PODZIEL SIĘ

Stare klamoty – zardzewiałe, porysowane, popękane i ogryzione szczękami czasu – może nie prezentują się zjawiskowo, ale za to kryją nieoceniony potencjał. To przecież lekko pożółkłe dekoracje, zrogowaciałe akcesoria i babcine dodatki zamykają w sobie coś, o czym nowe, wyciągnięte wprost ze sklepowych półek gadżety mogą jedynie pomarzyć. Lekko rustykalne, pozbawione kuszącego oko blasku i patrolowane przez oddziały szturmowe korników półki, wieszaki czy zegary mają duszę, która w czasach dominacji chromowanego metalu i tandetnego plastiku made in China jest na wagę złota. I która jest najbardziej „chic”!

Geneza Shabby-Chicizmu

Shabby Chic to – w wolnym tłumaczeniu – nic innego jak stary (względnie – obdarty czy zniszczony) szyk. Autorką tego podbijającego (dosłownie i w przenośni!) salony terminu jest Rachel Ashwell, brytyjska pisarka i kreatorka wnętrz, która lata swojego dzieciństwa pomieszanego z początkami naprawdę wczesnej młodości spędziła na podziwianiu talentu swojej mamy, trudniącej się odnawianiem starodawnych lal i nadawaniu drugiej, a czasami nawet trzeciej lub czwartej świeżości wysłużonym misiom. Ojciec Ashwell był natomiast sprzedawcą używanych białych kruków, czyli rzadkich, lekko nadgryzionych przez mole, ale skrywających w sobie ogromną wartość (nie tylko sentymentalną) książek, a później – łowcą antyków zastawiającym sidła na lokalnych, wiejskich ryneczkach.

To właśnie obserwując pracę swoich rodziców Ashwell – jak tłumaczyła to później w wywiadach – nauczyła się, jak sprawnie odróżniać starocie pozbawione jakiejkolwiek wartości od tych, za które należy zapłacić nawet najbardziej wygórowaną cenę. Dodatkowo, przyszła trendseterka szybko zrozumiała, że prawdziwe, przykuwając wzrok piękno nie kryje się w błyskotkach, metalowych wykończeniach czy plastikowych detalach współczesnych, lśniących i wyrwanych z kart modnych katalogów meblach, a w lekko schropowaciałych kołatkach, wiktoriańskich, przykurzonych sekretarzykach czy romantycznych, ozdabianych suto misterną koronką obrusach i firankach.

Wkrótce, doświadczenie zdobyte u boku rodziców połączone z (nie oszukujmy się!) marketingową żyłką Ashwell wykorzystała w praktyce – Brytyjka wyjechała na podbój Nowego Świata i w amerykańskim mieście Santa Monica otworzyła swój pierwszy sklep, gdzie przez dwie dekady oferowała wybrednym, jankeskim, znudzonym kopiarstwem klientom meble i gadżety w stylu nazwanym autorsko Shabby Chic. Stał się cud – Amerykanie zakochali się w wyłowionych i kupionych za grosze na pchlim targu komodach i akcesoriach dekoracyjnych, które później – przez samą Rachel – zostały wybielone, odrestaurowane, odczyszczone, mocno ozdobione i celowo postarzone.

Sklep Ashwell pękał w szwach, a magazyn marketu – świecił pustkami. Stare-nowe projekty rozchodziły się jak świeże bułeczki, a specjalistka od buszowania w meblarskich lumpeksach stała się kołem napędowym bijącego rekordy popularności Shabby-Chicizmu. Wkrótce też Ashwell stała się telewizyjną – wychwalaną między innymi przez Oprah Winfrey – specjalistką od domowego wystroju, a sam boom na design w „starym szyku” ewoluował do postaci prawdziwego Shabby-Chicolizmu!

Kontrapunkt w modnym natarciu

Na czym opiera się Shabby Chic? Na wnętrzarskich kontrastach! Zasada ta wprowadza do naszych salonów czy sypialni stare, ale odrestaurowane na pastelową modłę (lub nowe, ale stylizowane na stare) meble i dodatki tylko po to, żeby wyeksponować ich „wiekowość” w anturażu modernistycznego tła. W ten sposób tworzy się miszmasz, mikstura zupełnie niewybuchowa, która w zaskakująco harmonijny sposób łączy bardzo zniszczone komody, sekretarzyki, obrazy, firanki, obrusy i podpórki pod książki z pachnącymi jeszcze farbą drukarską albumami o modzie, designerskimi lampami świecącymi blaskiem zimnych halogenów czy odważnymi dywanami, które nijak mają się do wytartych wykładzin, jakie znaleźć możemy na pchlich targach.

Ci naprawdę zdeklarowani miłośnicy Shabby Chic najmocniej na świecie kochają autentyki – krzesła, fotele i ramy od łóżek wyrwane z meblarskich oddziałów geriatrycznych. Amatorzy „Starego Szyku” odrobinę mniej zatwardziali w wyznawaniu dyrektyw trendu dopuszczają użycie podrabianych antyków, a więc mebli i dodatków stylizowanych na rustykalne czy wiktoriańskie. Najważniejsze, by stoły, krzesła, toaletki i ramki do obrazów nie tylko formą, ale i treścią przypominały „dawne” utensylia. Akcesoria powinny być więc pokryte kilkoma warstwami misternie przetartej farby – tak, żeby ich powłoka wydawała się zupełnym przypadkiem złuszczać, pękać i odpryskiwać.

CMYK według Jane Austin

Równie ważna co forma i treść mebli i dodatków utrzymanych w stylu Shabby Chic jest ich kolorystyka – bazująca na pastelach, ocierająca się o złamane biele, wyblakłe zielenie, błękity i szarości. W Shabby Chic sporo też żółcieni, wypłowiałej czerni i przykurzonych brązów – a więc kolorów, które mają w sposób bezpośredni kojarzyć się z naturą i dość nachalnie insynuować starodawność, zdrętwiałość, spłowiałość akcesoriów użytych podczas stylizacji.

Kalejdoskop Shabby Chicowych kolorów składa się na wnętrza kobiece, jasne, przestronne, romantyczne, czasami nawet cukierkowe i celowo przesłodzone. Salony i sypialnie utrzymane w stylu „Starego Szyku” powinny wyglądać tak, jakby mieszkała w nich współczesna bohaterka romansu, wzorowana na postaciach kart powieści Jane Austen. Bo Shabby Chic jest – przede wszystkim – dla kobiet. A dokładniej, dla dam lubiących drobne przyjemności, z pasją kolekcjonujących piękne przedmioty i ponad wszystko kochających kochać.

Różą w ten kurz!

Wnętrze Shabby Chic jest hołdem dla miłości – po prostu. Nic więc dziwnego, że większość obecnych w nim detali przyjmuje kształt zakochanych amorków lub haftowanych czy malowanych róż. To właśnie te dwa symbole – różane pąki i pyzate cherubiny wyrwane z ram obrazu Raffaello Santi – są najchętniej w dekoracjach utrzymanych w „Starym Szyku” wykorzystywane. Owszem, za duże nagromadzenie anhelicznych i florystycznych motywów może doprowadzić do zbytniego przesłodzenia (a jak wiadomo – od nadmiaru ptasiego mleczka, nawet podanego w wersji wnętrzarskiej, boli brzuch). Z drugiej jednak strony – Shabby Chic jest stylem strojnym z premedytacji – lekko przesadzonym, ale i kontrastującym z nowoczesnym tłem i designerskim podkładem.

Mimo to, inspirując się wyznacznikami Shabby Chic dobrze jest pamiętać, że w tej konwencji nie chodzi tylko o nachalną, bogatą rustykalność przyprawioną potężną garścią wyolbrzymionego romantyzmu, ale i o wiejskość, sielankowość i przytulność. Dlatego – co zresztą zaleca sama Rachel Ashwell – hafty, ornamenty i motyw wszędobylskich, eterycznych aniołków dobrze jest stosować z umiarem. Tak, aby wnętrzu urządzonemu w tonacji Shabby Chic bliżej było do wystroju rodem z angielskiej, wiktoriańskiej wsi niż do domu podstarzałej mieszkanki Los Angeles, która zatapiając się w różowych pastelach i kurując po kolejnym liftingu pretenduje w błogiej nieświadomości do miana najbardziej na świecie kiczowatej odsłony żywej Lalki Barbie.

[Głosów:1    Średnia:5/5]