Prawdziwa sztuka ma to do siebie, że jej wpływy oddziałują nie tylko na konkretną, pierwotną materię czy domenę. Prawdziwą sztukę charakteryzuje też niemożliwa do przecenienia ponadczasowość. Tak było – dajmy na to – z surrealizmem, który nie tylko przyczynił się do popularyzacji malarstwa (zwłaszcza opatrzonego autografem Salvadora Dalego), nie tylko oddziaływał na film czy muzykę, ale i do dziś pozostał uwielbiany przez rzeszę miłośników płócien przedstawiających płonące żyrafy czy powyginane i zawieszone na uschniętych gałęziach zegary. Tak samo jest z Art deco – stylem, którego wyznaczniki zostały uformowane prawie 100 lat temu, a który dzisiaj – obecny w aranżacjach wnętrzarskich – przeżywa swój kolejny renesans i bije rekordy popularności.
I Mucha nie siada!
Art deco kojarzony jest – błędnie – z obrazami Alfonsa Muchy, czeskiego grafika i malarza, który specjalizował się (między innymi) w portretowaniu półnagich Heroin lekkich obyczajów. Rozgolaszone sławy cyganerii – uwodzące poetów fin de sieclé, uchwycone w ramach ukwieconej konwencji belle époque i uwiecznione pędzlem Muchy – miały jednak zdecydowanie więcej wspólnego ze strojnym Bizancjum czy z upływającą w oparach absyntu secesją niż z wyznacznikami „sztuki dekorowania”.
Tak właśnie, jako sztukę dekorowania, rozwinąć należy francuskie określenie Art deco, oznaczające styl jawnie sprzeciwiający się chaotycznej secesji (Art nouveau) i wprowadzający do sztuki dogmat uporządkowanej przestrzeni.
Twórcy Art deco posunęli się jednak dalej niż jedynie do wykreowania teoretycznych zasad nurtu. Ich sztuka miała się koncentrować na faktycznych potrzebach ludzi, a nie na spełnianiu wybujałych, artystycznych aspiracji rzeźbiarzy czy malarzy. Chodziło o powołanie szkół nowoczesnego projektowania i wykształcenie twórców, którzy byliby w stanie wykreować przedmioty (także te codziennego użytku) nawiązujące do znakomitej przeszłości, ale wybiegające w przyszłość i wychodzące naprzeciw stale rosnącym oczekiwaniom konsumentów.
Twórcy Art deco dbali o każdy detal, działali w sposób przemyślany, uporządkowany, precyzyjny. Każdy element dzbanka czy mebla musiał mieć swoje uzasadnienie, a każdy dekor – powalać wysoką jakością. Finalnie, propagatorom stylu udało się osiągnąć zamierzony cel – stworzyli podwaliny sztuki użytkowej. Ale nie tej taśmowej, produkowanej hurtowo (zresztą, za czasów powstania i rozwoju Art deco masowa produkcja uczyła się raczkować), tylko bardzo gustownej, konceptualnej, budującej meble i dodatki z najznamienitszych, bardzo luksusowych materiałów – hebanu, złoconego brązu czy kości słoniowej.
Piękne i niedostępne
Także współczesna, wnętrzarska interpretacja Art deco jest gustowna i luksusowa. Wnętrza zaaranżowane zgodnie z wyznacznikami tego przełomowego i bardzo wpływowego stylu są olśniewające, przemyślane, szarmanckie. Sprawiają wrażenie zawieszonych w innej epoce, ale sprawnie łączących najlepsze, sprawdzone już praktyki z nowoczesnymi technologiami. Do tego – wydają się być niedostępne, zbyt luksusowe, aż za bardzo gustowne i kosztowne. I o to właśnie chodzi, bo Art deco we współczesnej interpretacji wnętrzarskiej to po prostu vintage w modernistycznym wydaniu glam. Sęk w tym, żeby sypialnię czy salon zaprojektować tak, aby stosunek cech glamour do materii vintage przechylał się na korzyść tego pierwszego czynnika…
Luksus w pigułce
Symetria, kontrast i prostota – to główne wyznaczniki zarówno „pierwotnego” Art deco, jak i współczesnego rozwinięcia tego nurtu. Wnętrza wykreowane w zgodzie ze „sztuką dekorowania” maluje się zwykle na tle jasnych – białych lub kremowych – ścian, marmurowych posadzek i drewnianych lub wysadzanych mozaikową szachownicą podłóg. Na tak stonowanym, klasycznym i poniekąd przewidywalnym podkładzie pojawiają się kontrastowe, bardzo jasne, żywe kolory i wyjątkowo szlachetne meble.
Tym ostatnim najbliżej – tak naprawdę – do gwiazdorskiego stylu glamour. Blaty stolików są więc szklane lub kryształowe, nogi sekretarzyków i toaletek – misternie powyginane lub zakończone zdobnymi okuciami, szafy lśnią i wabią wzrok gustowną polerką, sanitariaty uwodzą nowatorską, geometryczną formą i luksusową strukturą, a szezlongi, sofy i siedziska – zapraszają do spoczynku i kuszą miękkością wyrafinowanego obicia.
Nad łóżkami (a raczej – łożami) pojawiają się aksamitne zagłówki, w wysokich oknach – ciężkie, gustowne kotary, na podłogach miękkie dywany tkane z najlepszej jakości naturalnych włókien. Wszędzie królują szlachetne materiały – drewno, marmury, inkrustacje z kości słoniowej i hebanu. A wszystko po to, żeby było modnie. I wygodnie. I nowocześnie.
Eklektyzm dodatków
Nowoczesność Art deco najmocniej zaznacza się w dodatkach prezentujących się na tle uproszczonych i symetrycznych form oraz lśniących tafli mebli. Dekoracje muszą być funkcjonalne. Królują kolorowe, szklane flakoniki i abażury, niklowane i chromowane detale, zamknięte w antyramach grafiki i stare plakaty reklamowe, bardzo modernistyczne, niekiedy nawet kosmiczne lampy, kryształowe lustra i inne, zwykle sporej wielkości gadżety. Do tego dochodzą rośliny – duże, rozłożyste, o wielkich liściach, zasadzone w przyciągających wzrok, kolorowych donicach.
Sam kolor – ten intensywny, mocny, kontrastujący z białym, beżowym czy szarym tłem – pojawia się właśnie w dodatkach. Niezbyt wskazany jest jednak kolorystyczny miszmasz. Art deco wymaga konsekwencji i uporządkowania, dlatego mocne akcenty powinny być monochromatyczne – soczyste zielenie, lazurowe błękity, energetyzujące oranże, intensywne burgundy czy kolory tonacją nawiązujące do królewskiej purpury.
Sentymentalna podróż do przyszłości
Styl Art deco jest zgrabnym połączeniem elementów klasycznych i modernistycznych. Wykorzystuje się tutaj tradycyjne, nawiązujące do stylu kolonialnego, egzotyczne materiały i współczesne, geometryczne, mocno abstrakcyjne kształty mebli czy wykończonych lśniącą polerką dodatków. Całość spowijają lejące się tkaniny – luksusowe jedwabie, kaszmir, aksamit i skóra – pojawiające się zarówno w formie zasłon i narzut, jak i doskonale spreparowanej tapicerki.
Wnętrze utrzymane w stylu Art deco jest więc eklektyczne, zaginające i dostosowujące do swoich potrzeb teorię względności czasu. Przestrzeń jest natomiast uporządkowana i utrzymana w ryzach. W Art deco nie ma bowiem miejsca na bizantyjską przesadę czy artystyczny nawet bałagan. Salon czy sypialnia urządzone w tym stylu mają być hołdem dla modernizmu nasączonego wpływami międzywojennymi – owszem. Jednak za porządki we wnętrzu odpowiadać powinna pedantyczna gosposia pracująca na pół etatu u wymagającego, angielskiego lorda lub rozkapryszonej i bardzo bogatej gwiazdy niemego kina.