W dobie napędzanej dygitalizacją i budowanej rękami architektów odpowiedzialnych za kreację szklanych drapaczy chmur – wieś nie jest modna. Mało tego – wieś nie istnieje, bo domki pokryte strzechą zamieniliśmy na gospodarstwa agroturystyczne, a kompleksy składające się z chałupy i stodoły zamieszkiwanej przez kopytne czworonogi – w pensjonaty i skanseny. Biegniemy oświetlonymi neonami ulicami, oddychamy spalinami i mieszkamy w inteligentnych domach. Jesteśmy szczęśliwi, bo modni i postępowi. A mimo to tęsknimy do umiarkowanej sielankowości i znanej z opowiadań prababek wiejskości.
Powrót do przyjaznej natury umożliwia styl rustykalny – jeden z najmodniejszych aktualnie trendów aranżacyjnych i nurt jak żaden inny otwarty na wiele wpływów. Czym innym jest rustykalizm angielski (wzorowany na wyspiarskiej prowincji), czym innym rustykalizm włoski – inspirowany Toskanią. Jeszcze inaczej rysuje się rustykalizm zakopiański, a inaczej – kurpiowski. Wszystkie te odłamy mają jednak wspólne cechy – rustykalizm łączy naturalne faktury z prostotą wykończenia, ludowością i szlachetnością widzianą przez okna zabytkowego dworku.
Wieś w wielkim mieście
Gdyby iść tropem naprawdę pierwotnym – rustykalizm zaprowadziłby nas do prostej, wiejskiej, opatulonej słomą chaty na której środku znaleźlibyśmy klepisko, a w rogu – wybielony piec, drewnianą balię, miotłę i maselnicę. W takim skansenowskim domku odnaleźlibyśmy też garść dodatków – ręcznie dzierganych serwet, ludowych, drewnianych figurek, gałgankowych chodniczków i makatek czy podwieszonych pod sufitem wycinanek. Te same akcesoria zauważyć można we współczesnym wnętrzu urządzonym na rustykalną modłę. Tyle tylko, że serwety i makatki nie prezentują się na tle skromnego klepiska, a zadbanej podłogi ze szlachetnego drewna.
Wnętrzarska wieś umiejscowiona w granicach wielkiego miasta bazuje na mocnych, budzących silne konotacje motywach i dekorach. Wszystko po to, by aranżacja taka jawiła się jako przytulna, miła, ciepła, swojska. Domowa, ot co! Tyle tylko, że w skopiowaniu wiejskiej chaty i w dokładnym przeniesieniu jej rozkładu do współczesnego wnętrza przeszkadzają nam nowoczesne przyzwyczajenia. Przecież nie zrezygnujemy z plazmy na rzecz zestawu do przędzenia, a rozbudowanego miksera nie zastąpimy drewnianą szatkownicą do kapusty. Dlatego w stylu rustykalnym albo łączymy nowe ze starym, albo wręcz nowe ukrywamy pod warstewką dekoracyjnego kurzu i pierzynką miłych, ciepłych, ludowych dodatków.
Naturalnie, że naturalne!
Trend rustykalny – z przyczyn oczywistych – lubi naturę, a nie znosi plastiku i innych syntetyków. Dlatego, komponując wnętrze zainspirowane sielskością należy pozbyć się plastikowych okien i fabrycznych drzwi, które zastąpić trzeba drewnianymi ramami lub pomalowanymi na biało, postarzonymi skrzydłami.
Aranżując wnętrze musimy skupić się na dużym udziale naturalnych materiałów – wspomnianego drewna, skór wszelakich, kamieni, zamszu, cyny, patynowanej stali czy gliny. To właśnie na wykonane z tych tworzyw, rękodzielnicze lub wręcz ludowe akcesoria trzeba postawić, zastępując nimi plastikowe doniczki, kryształowe wazony czy syntetyczne obicia.
Naturalnością należy kierować się także przy przygotowywaniu ścian, które powinny przyjąć kolor błękitu, rozmytej zieleni, bieli, rozmazanego węgla czy palonej gliny. Jeśli zależy nam na oryginalności – możemy zrezygnować z gotowych farb i na ściany – jak robiono to na wsiach – położyć grubą warstwę wapna zmieszanego z dodatkiem naturalnego barwnika.
Dobrze jest też pozbyć się – przynajmniej strefowo – tapety, gładzi i płyt MDF. Wszystko po to, żeby odsłonić spoczywającą dotąd w spokoju, naturalną cegłę lub ścienne deski. Także podłogi – jeśli pokryte są płytkami czy wykładzinami – należy bez wyrzutów sumienia oskalpować i pokryć naturalnym drewnem.
W oknach należy natomiast zawiesić koronkowe firanki i (w wersji dworskiej, bardziej dostojnej) aksamitne kotary, a na sofach i siedziskach – położyć bawełniane, lniane lub wełniane, najlepiej wydziergane ręką sprawnego rzemieślnika kapy, prześcieradła i narzuty. Jeśli na tkaninach obecnych we wnętrzu rustykalnym mają pojawić się dekory – powinny to być wzorki i stempelki inspirowane motywami ludowymi, na przykład kaszubskimi czy kurpiowskimi. Serwety i obrusy można natomiast ozdobić haftem ukazującym ornamenty roślinne lub układającym się w wiejską kratę.
Meble z wiejskiego antykwariatu
Nie tylko kolorystyka ścian czy forma dodatków, ale i meble umieszczone w rustykalnej sypialni, kuchni czy salonie powinny nawiązywać do korzeni. Dlatego, jeśli zależy nam na autentyzmie, wybierajmy ciężkie, drewniane, niewielkie łóżka przykryte grubą pierzyną, masywne, ale niezbyt duże szafy wykończone bejcą, przecierką lub woskiem i stabilne stoły zapraszające do spożywania rodzinnych posiłków.
Zainwestujmy też w wyrwany z prawdziwej wsi sprzęt – drewniane balie, maselnice, tarki i baryłki. Zwykłe schowki zastąpmy wypalanymi skrzyniami, krzesła – ławami, a elektryczne czy gazowe piekarniki lub nowoczesne okapy zamontujmy w ramie, która okalała kiedyś prawdziwy piec chlebowy. Jeśli to możliwe – postawmy też na prawdziwe kafle, autentyczne pogrzebacze, naprawdę wiejskie, podgryzione nieco zębem nienasyconego kornika framugi. Płytki kuchenne zastąpmy cegłami albo ceramicznymi, malowanymi wstawkami. Wybierzmy się także na podbój targów staroci, na których można kupić nie tylko tematyczne misy, dzbany, garnki czy drobne figurki, ale i zegary z kukułką, wiklinowe kosze czy podniszczone kufry, które – wprowadzone do wnętrza – będą wyglądać tak, jakby stały w rustykalnym salonie od zawsze.
Rustykalizm high life!
Rustykalizm inspirowany dosłowną wiejskością to tylko jedna odsłona tego stylu. Druga twarz konwencji jest mniej rumiana i pyzata, a bardziej szlachetna. Chodzi o rustykalizm inspirowany wnętrzami dawnych dworków – chociażby tych, które tak szczodrze opisywał w strofach „Pana Tadeusza” Wieszcz Mickiewicz.
W tym bardziej luksusowym wydaniu rustykalizm bazuje na mocniej dopracowanych i lepiej wykończonych meblach i dodatkach – gustownych kredensikach eksponujących malowaną ręcznie zastawę stołową, biblioteczkach skrywających kolekcję białych kruków czy uroczych sekretarzykach.
W tej odsłonie rustykalizmu nie ma miejsca ani na klepisko, ani na piec kaflowy. Jest za to drewniana jodełka rozciągająca się po całej podłodze i bielony kominek przy którym w zimowe, chłodne wieczory można delektować się smakiem domowej nalewki. W rustykalizmie uszytym na miarę dworskich aspiracji są też duże, lakierowane, rzeźbione i uzupełnione w gięte nogi stoły i krzesła, wizerunki zamkniętych w pozłacane ramy, malowanych przodków łypiących okiem ze ściany i boazeria nadająca całości eleganckiego wymiaru.
Tak jak w wypadku rustykalizmu inspirowanego sielskością – także w wersji „high life” należy schować w kąt wszystkie elementy, które przypominałyby nam o tym, że żyjemy w XXI wieku. Lampy elektryczne maskujemy lampami naftowymi, telewizory przykrywamy okiennicami, a plastikowe wazony zamieniamy na ceramiczne karafki utrzymujące bukiety róż i pęki bzu przy życiu.
Tworzymy sobie azyl – ponadczasowy, zawsze pożądany, naturalny, romantyczny, pachnący świeżym chlebem i zerwanymi w ogrodzie kwiatami. Odcinamy się od neonów ulicy, hałasu i kurzu i zatapiamy w świecie miękkim jak puchowa pierzyna i pięknym jak misterna, kurpiowska wycinanka. A wszystko to w środku wielkiego miasta wypełnionego szklanymi drapaczami chmur.